czwartek, 5 listopada 2015

Rozdział 4



Słońce wpadające przez okno sypialni, obudziło Marysię. Dziewczyna mruknęła coś niezrozumiale zakładając kołdrę na głowę by móc choć na chwilę jeszcze przenieść się do krainy Morfeusza. Niestety głowa tak bardzo ją bolała, a suchość w gardle powodowała ból kiedy próbowała przełknąć ślinę dlatego dziewczyna powoli zwlekła się z łóżka. Próbowała zwilżyć suche usta językiem ale i tak nic to nie dało, rozejrzała się po pokoju gdzie na samym środku leżała sterta czarnych ubrań a obok jej czarne, i jedyne, szpilki, które miała wczoraj na nogach. Postawiła stopy na podłodze i podpierając się o szafkę wstała z łóżka i kulejąc trochę wyszła z pokoju. Powoli jak zombie poczłapała do kuchni i zajrzała do lodówki, znalazła pół butelki wody więc szybko ją chwyciła i przyssała się do szyjki opróżniając wszystko w oka mgnieniu. Kiedy już jako tako zaspokoiła swoje pragnienie, zaczęła przeszukiwać górne szafki w poszukiwaniu jakiś lekarstw na ból głowy. Czy naprawdę wczoraj tak dużo wypiła?!
Kiedy trzasnęła kolejną szafką zrezygnowana oparła się o blat i przyłożyła rękę do czoła.
- Tego szukasz? – spytał Bartek machając pudełkiem apapu. Dziewczyna spojrzała na niego.
- Tak – odpowiedziała ochryple i podeszła do niego wyciągając rękę po tabletki, które uwolnią ją od tego morderczego bólu.
- Ile wczoraj wypiłaś? – spytał szatyn chowając opakowanie za plecami.
- Nie pamiętam – jęknęła. – Mógłbyś mi je dać? Głowa mi pęka!
- Miałaś zostać w domu, a nie szlajać się po klubach! Poza tym zostawiłaś otwarte mieszkanie, masz szczęście, że nikt nas nie okradł! – Krzyknął na nią. – A! I jeszcze jedno, zarzygałaś Nowakowskim samochód i moje spodnie! Jak nie znasz umiaru to nie pij!
Dziewczyna przestała go słuchać w połowie wypowiedzi i gapiła się ślepo w kant kuchennego stołu. Już nie raz słyszała podobne i gorsze słowa od ojca kiedy wracała nad ranem z imprezy. Przyzwyczaiła się.
- Narobiłaś mi wstydu przed znajomymi! Wiesz jak ty wczoraj wyglądałaś?! Jeszcze, kurwa Andrzej się ciebie uczepił, albo ty jego, nie chcę nawet w to wnikać! Masz i weź się idź umyj! A jutro chcę wiedzieć gdzie pracujesz! – rzucił opakowanie tabletek przeciwbólowych na stół i wyszedł z kuchni. Dziewczyna przygryzła wnętrze policzka, żeby się nie rozpłakać i chwyciła szybko tabletki. Wzięła dwie i popiła kranówką bo nie znalazła już nic innego.
Kiedy już pozbyła się wymiocin ze swoich włosów i odświeżona wyszła spod prysznica, wrzuciła do pralki swoją lekko zarzyganą pościel. Nastawiła pranie i zaczęła suszyć włosy.
Pół godziny później kiedy już była ubrana i siedziała nad nową gazetą w swoim pokoju Bartek zawołał ją do siebie.
- Co? – spytała wchodząc do salonu gdzie jej brat oglądał jakiś serial.
- Znalazłaś coś? – spytał nawet nie patrząc na nią.
- Jeszcze nie! – powiedziała zaciskając dłonie w pięści. Bartek pochylił się i spod sterty jakiś magazynów wyciągnął kartkę, podszedł do niej i podał jej ją.
- Zadzwoń tu, Ola mówi, że szukają kogoś – powiedział, oddał jej telefon i wrócił do oglądania telewizji.
- Pierdol się z tą swoją Olą – warknęła i wróciła do pokoju. Ból głowy na szczęście ustąpił ale gdy sprawdziła stan swojego portfela, aż się załamała. Wydała prawie siedemdziesiąt złotych! Kiedy?! Jakby jeszcze wiedziała gdzie Bartek trzyma pieniądze to by mu coś podkradła ale gwiazdka pewnie wszystko ma na koncie i używa dodatkowo karty kredytowej.
Dziewczyna usiadła na łóżku i wpatrywała się w numer zapisany na kartce. Nawet nie było napisane do kogo jest ten numer! Przez chwilę przemknęła jej myśl, że przecież miała świetną pracę i żeby do niej wrócić ale równie szybko wybiła ją sobie z głowy. W końcu zrezygnowana wyszła z pokoju z zamiarem spytania się brata do kogo tak właściwie będzie dzwonić.
- Bartek?
- Co? – Usłyszała z kuchni więc się tam skierowała. Stanęła w progu i spojrzała na niego.
- Do kogo właściwie jest ten numer? – spytała wyciągając przed siebie kartkę, którą od niego dostała. Kurek spojrzał na nią przelotnie i wrócił do szykowania sobie herbaty.
- Chyba do jakiejś kawiarenki czy coś w tym stylu – wzruszył ramionami. Szatynka okręciła się na pięcie i wróciła do swojego pokoju. Chwyciła telefon i wystukała numer na klawiaturze. Odczekała parę sekund i po chwili usłyszała jakąś kobietę.
- Dzień doby – powiedziała niepewnie, a jeśli Bartek ją okłamał.- Ja dzwonię w sprawie pracy.
Pół godziny później szukała w telefonie dokładnego adresu kawiarni, w której miała jutro zacząć pracę. Wiedziała tylko, że miała przyjść na godzinę ósmą i przynieść swoje cv. Kiedy w końcu Google maps pokazało jej dokładną drogę do jej nowego miejsca pracy mogła iść do Bartka.
- Bartek! – zawołała zaraz jak tylko otworzyła drzwi od swojego pokoju. W mieszkaniu panowała cisza. – Bartek? – spytała tym razem przechodząc do salonu. – Gdzie ty kurwa jesteś? – warknęła idąc do kuchni, a następnie do jego pokoju. Drzwi były zamknięte ale i tak stała pod nimi kilkanaście sekund i co chwilę pukała, niestety nikt jej nie otworzył. Oparła się o ścianę i wyszukała jego numer w swoim telefonie. Po kilku sygnałach włączyła się automatyczna sekretarka obwieszczając jej, że numer jest czasowo poza zasięgiem. – Co za kretyn! – mruknęła i wróciła do swojego pokoju. Musiała zapalić, podeszła do szafki nocnej na której prawdopodobnie Bartek położył jej torebkę. Wyciągnęła z niej papierosy i otworzyła okno. Usiadła na parapecie i odpaliła jednego szluga. Paląc przyglądała się chodnikowi między dwoma blokami, co jakiś przeszła jakaś para albo ktoś z psem. W końcu wyrzuciła peta i zamknęła okno. Przeszła do kuchni jeszcze raz próbując dodzwonić się do Bartka, kiedy znów włączyła się automatyczna sekretarka postanowiła napisać do niego sms-a z pytaniem gdzie jest i kiedy wróci.
Zrobiła sobie kanapkę i herbatę i z niecierpliwością czekała aż Kurek jej odpisze. Czekała aż do dwudziestej trzeciej dopóki nie zasnęła na kanapie w salonie.
Wychodząc z bloku włączył telefon i dopiero wtedy zauważył, że Mańka próbowała się z nim skontaktować. Zanim wsiadł do samochodu spojrzał w górę na okno na czwartym piętrze gdzie stała Dominika w samym szlafroku, uniosła rękę i mu pomachała. Uśmiechnął się pod nosem i wsiadł do auta. Odpalił silnik i szybko ruszył w drogę do domu.
Wchodząc do mieszkania od razu skierował się do salonu skąd dobiegały go odgłosy włączonego telewizora. Kiedy zauważył na kanapie śpiącą Mańkę, wyłączył telewizor i przeniósł ją do jej pokoju. Włosy strasznie śmierdziały jej dymem z papierosów więc kiedy już przykrył ją kocem, przeszukał jej szafkę stojącą przy łóżku. Niczego nie znalazł więc skierował się do łazienki. Wziął szybki prysznic i wrócił do swojej sypialni.
- Wstawaj! – szatynka poczuła jak ktoś szarpie ją za ramię. Mruknęła coś niewyraźnie i otworzyła oczy. Zauważyła, że nad nią stoi Bartek. – Już siódma, spóźnisz się – powiedział i wyszedł z pokoju. Dziewczyna westchnęła, ostatni raz o tej godzinie wstała kiedy szła na maturę z matematyki kilka miesięcy temu. Zwlekła się z łóżka i ze stery ciuchów wybrała czarne rurki i za duży o dwa rozmiary czarny sweter. Poszła do łazienki się ogarnąć.
- Mańka, kurwa, bo się spóźnimy! – Bartek zaczął walić w drzwi w momencie kiedy kończyła robić makijaż.
- Chwila! Już wychodzę – odpowiedziała jeszcze raz się przeglądając i wychodząc z pomieszczenia.
 - Masz i idziemy! – szatyn rzucił w nią kurtką i skierował się do wyjścia. Poszła do pokoju po torebkę, sprawdziła czy na pewno spakowała papierosy i telefon i wyszła na korytarz zakładając kurtkę. – Pośpiesz się! – warknął Bartek przerzucając kluczyki z jednej ręki do drugiej.
- Mogłeś mnie obudzić wcześniej! – spojrzała na niego spod byka i wyprostowała się. Zarzuciła torebkę na ramię i wyszła z mieszkania. Kiedy Bartek zamknął drzwi wyszli za zewnątrz. Szybko podeszli do srebrnego samochodu Kurka i wsiedli. Pogoda była paskudna, strasznie wiało i wyglądało na to że niedługo zacznie padać. – Gdzie wczoraj byłeś? – spytała Mańka kiedy tylko wyjechali na ulicę. Przyglądała mu się uważnie ale twarz Bartka niewyrażana żadnych emocji.
- Nie powinno cię to obchodzić – odpowiedział jej po chwili.
- Ale obchodzi! Chciałam skorzystać z twojego laptopa ale ciebie nie było, a drzwi do twojego pokoju były zamknięte i PRZEZ CIEBIE nie mogłam wydrukować sobie jebanego cv! – krzyczała. 
- Nie krzycz, nie robisz na nikim wrażenia. CV nie potrzebujesz, a teraz wysiadaj - mruknął zatrzymując samochód. - Masz, jak będziesz wracać do domu to zrobisz zakupy i jakiś obiad - Kurek wcisnął jej do ręki pięćdziesiąt złotych. Spojrzała wściekła najpierw na pieniądze, a potem na niego i wyszła z samochodu trzaskając drzwiami.  


****
Muszę zacząć pisać bo mam w zapasie tylko jeden rozdział ale niestety mam tak dużo nauki, że czasami nawet nie mam czasu odpocząć. Ale co się dziwić klasa maturalna. 
Jak się podobał rozdział? 
Następny 15 listopada.

1 komentarz: