środa, 6 stycznia 2016

Rozdział 5



Wyrzuciła niedopałek na chodnik i skierowała się na róg ulicy gdzie znajdowała się kawiarenka, w której miała rozpocząć pracę. Zatrzymała się przed szklanymi drzwiami i zajrzała do środka. Widziała już krzątającą się tam starszą panią oraz młodą dziewczynę. Niepewnie weszła do środka i usłyszała ten charakterystyczny dzwoneczek, który czasami zawieszany jest nad drzwiami. Kobiety spojrzały na nią, a ta młodsza od razu odłożyła trzymane książki i skierowała się w jej stronę. Mańka rozejrzała się po pomieszczeniu, które, musiała przyznać, mimo iż nie za wielkie to było przytulne. Dało się tutaj wyczuć zapach kawy i cynamonu.
- Cześć! – Przywitała ją blondynka.- Jak się czujesz? Bartek chyba za bardzo cię nie ochrzanił, co? – Mańka zmarszczyła brwi przyglądając się jej. Zastanawiała się skąd mogła ją kojarzyć ale niestety nie mogła sobie nic przypomnieć. – Nie pamiętasz? – zaśmiała się. – Ola – wyciągnęła do niej rękę, szatynka ścisnęła ją lekko.
- Mańka – przedstawiła się. – Co mam pamiętać?
- Zawiozłam was do domu po imprezie w klubie. Zarzygałaś mi samochód – odpowiedziała. Gdy tylko to powiedziała, Mańka przypomniała sobie jak brat ją opieprzał i wspominał coś o wysprzątaniu samochodu.
- A, tak pamiętam – odpowiedziała. – Bartek mówił, że mam ci posprzątać samochód – uśmiechnęła się lekko. Dziewczyna wyglądała na sympatyczną.
- W takim razie musisz poczekać na swoją kolej – znów się zaśmiała. – Ok. Bartek coś wspominał, że nie zdążyłaś wydrukować cv ale to przy okazji podrzucisz. To moja kawiarenka – wskazała ręką na kawiarnię/księgarnię Mańka sama już nie wiedziała co o tym myśleć. Róg i połowa prawej strony ściany zajmował barek gdzie można było kupić sobie kawę, herbatę lub kakao oraz ciasta natomiast resztę ścian zajmowały wielkie regały po brzegi wypełnione książkami. – Można tu przyjść, wypić kawę i poczytać lub kupić książki. Fajnie, nie? Mój pomysł! Dopiero zaczynamy ale już mamy spory ruch, a że jest nas na razie trójka będziesz miała co robić. Pracujemy od ósmej do osiemnastej. Wiem, długo ale jak znajdziemy jeszcze parę osób to będziesz pracować na dwie zmiany. Noo to chodź, pokażę ci zaplecze – powiedziała obracając się na pięcie.
Na końcu kawiarenki po lewej stronie tuż za regałem znajdowały się drzwi. Mańka dowiedziała się że korytarzyk po prawo prowadzi do toalet a po lewo do kuchni gdzie pieką ciasta, bułki i babeczki.
- To jest Edmund! – Przedstawiła trzydziestoletniego mężczyznę Mańce. Był wysoki, ale nie tak jak jej brat, dobrze zbudowany i łysy.
- Cześć! Edmund – powiedział wyciągając rękę do szatynki.
- Mańka – odpowiedziała ściskając jego dłoń. – Rodzice musieli cię bardzo kochać skoro masz takie imię – zażartowała sobie.
- Tak naprawdę mam na imię Edek ale Edmund brzmi bardziej majestatycznie – zaśmiał się. Mańka uśmiechnęła się lekko.
- No, a tutaj możesz wyjść się przewietrzyć – wtrąciła się blondynka otwierając brązowe drzwi po drugiej stronie kuchni. Mańka podeszła do niej i wyszła na zewnątrz. Był to mały betonowy plac, wszędzie były porozstawiane doniczki, w których pewnie na wiosnę rozkwitną kwiaty, po lewo stała drewniana ławka, a obok betonowa fontanna gdzie aktualnie wróble brały kąpiel.
- Ok. Chyba się połapię – odpowiedziała szatynka zwracając się do Oli.
- No to idź do pani Basi i przy okazji możesz pokroić tam to ciasto – blondynka wcisnęła jej do ręki wielką blachę ciasta. Mańka spojrzała na nią ale ta już podeszła do piekarza i zaczęła z nim o czymś rozmawiać. Dziewczyna wyszła z kuchni i poszła do barku gdzie urzędowała staruszka. Odstawiła blachę na ladę i sięgnęła po nóż, sama nie wiedziała czy ma pokroić wszystko czy tylko parę kawałków i położyć je do tego stojaka z pokrywą czy zostawić i czekać, aż ktoś poprosi o kawałek.
- A pani co się tak gapi? – spytała Mańka dostrzegając, że od jakiegoś czasu pani Basia się jej bacznie przygląda.
- Nic dziecko, zastanawiam się tylko czy ktoś ci podbił oko czy sama się krzywdzisz tak się malując – odpowiedziała opierając się jedną ręką o blat. Mańkę zatkało na moment ale chwilę potem coś się w niej zagotowało i już miała coś odpowiedzieć starszej pani kiedy ta znów się odezwała – Dlaczego tak się krzywdzisz? Chłopcom wcale się to nie podoba – uśmiechnęła się do niej serdecznie.
- Nie pani zasrany interes – warknęła i zaczęła się rozglądać za swoją torebką. Po kilku sekundach zdała sobie sprawę, że wcale jej nie zdejmowała więc tylko ścisnęła ją mocno i wyszła z kawiarenki. Kiedy znalazła się już świeżym powietrzu od razu zdała sobie sprawę jak cicho było tam w środku podczas gdy tu co chwilę przejeżdżał jakiś samochód, taksówka lub autobus. Została popchnięta przez parę osób, które gdzieś się śpieszyły ale nie zwracała na to uwagi szukając w torbie paczki papierosów.
Kiedy zegar wybił godzinę osiemnastą, Mańka od razu skierowała się do kuchni gdzie zostawiła brudne talerzyki, które od razu zaczęła pakować do zmywarki. Zdjęła swój roboczy fartuszek, który kompletnie się jej nie podobał, i odwiesiła go na miejsce. Wróciła na salę i upewniwszy się że może już iść, zabrała swoje rzeczy i czym prędzej wyszła z kawiarenki. Rzeszowskie ulice tętniły cały czas swoim życiem, Mańka szczelniej owinęła się grubym szalem i ruszyła przed siebie prosto do najbliższego sklepu gdzie miała zrobić zakupy. Niestety nigdzie nie widziała, żadnego spożywczaka czy chociażby głupiej biedronki, których przecież w Polsce jest pełno, więc zaczęła grzebać w torebce w poszukiwaniu papierosów. Była na siebie wściekła bo zawsze rzuci je byle jak i potem nie może znaleźć, przystanęła i wtedy też ktoś ją popchnął. Szatynka momentalnie podniosła głowę w momencie kiedy ktoś zaczął ją przepraszać.
- Mańka?! – Spytał zaskoczony, mężczyzna rozpoznając dziewczynę. Maria szerzej otworzyła oczy nie mogąc uwierzyć w to że akurat Jego musiała spotkać.
- Rafał. Cześć – odpowiedziała i nastawiła policzek widząc, że brunet nachyla się żeby ją powitać. Kiedy jego usta zetknęły się z jej policzkiem poczuła lekkie ukucie. Szatynce zawsze podobał się ten trzy dniowy zarost.
- No proszę kogo my tu mamy! – Powiedział uśmiechając się. – Dzwoniłem do ciebie ale nie odbierałaś, obraziłaś się?
- Coś się stało z kartą, musiałam oddać telefon ale dzisiaj już go odbieram – odpowiedziała Mańka. Nie była zachwycona, że Rafał próbował się z nią kontaktować.
- Stęskniłem się za tobą, wiesz? – Spytał ciszej zbliżając się do niej. – Mateusz bardzo się ucieszy na wieść o wieczorze spędzonym w tam miłym towarzystwie. – Brunet położył swoją rękę na jej plecach i przyciągnął do siebie. Mańka zauważyła, że mężczyzna niebezpiecznie zbliża swoją twarz więc szybko wyswobodziła się z jego objęcia i poprawiła zsuwającą się torebkę.
- Skończyłam z tym – powiedziała patrząc hardo na bruneta. Rafał zmrużył oczy bacznie się jej przyglądając i szukając oznak tego, że mogłaby sobie po prostu żartować ale twarz dziewczyny nie wyrażała żadnych emocji.
- Skarbie, dziwka zawsze pozostanie dziwką – zaśmiał się szyderczo ponownie się do niej przysuwając. – Co, znalazłaś sobie chłopaczka? Chcesz, żebym mu opowiedział o tobie parę ciekawych historii? – Spytał patrząc dziewczynie w oczy. Mańka się trochę przeraziła, jedyną osobą z jej najbliższego otoczenia, która o niczym nie wie jest Bartek. Doskonale wiedziała, że matka powiedziała mu tylko pół prawdy dlaczego Adam wywalił ją z domu i nie chciała, żeby szatyn dowiedział się reszty. – Przemyślałaś sprawę? Jestem w Rzeszowie do końca tygodnia, masz mój numer. – Powiedział i pocałował ją w policzek na odchodne. Dziewczyna jeszcze długo stała w miejscu zanim trochę ochłonęła i wróciła do domu kompletnie zapominając o zrobieniu zakupów.


****
Po dość długiej przerwie, dodaję. 
Przed te dwa miesiące kompletnie nie miałam weny i nic nie napisałam ale ostatnio mam ochotę pisać i mam nadzieję, że wrócę na dobre.
Mam nadzieję, że ktoś czekał na cokolwiek :)
Pozdrawiam!