Wyrzuciła
niedopałek na chodnik i skierowała się na róg ulicy gdzie znajdowała się
kawiarenka, w której miała rozpocząć pracę. Zatrzymała się przed szklanymi
drzwiami i zajrzała do środka. Widziała już krzątającą się tam starszą panią
oraz młodą dziewczynę. Niepewnie weszła do środka i usłyszała ten
charakterystyczny dzwoneczek, który czasami zawieszany jest nad drzwiami.
Kobiety spojrzały na nią, a ta młodsza od razu odłożyła trzymane książki i
skierowała się w jej stronę. Mańka rozejrzała się po pomieszczeniu, które,
musiała przyznać, mimo iż nie za wielkie to było przytulne. Dało się tutaj
wyczuć zapach kawy i cynamonu.
- Cześć!
– Przywitała ją blondynka.- Jak się czujesz? Bartek chyba za bardzo cię nie
ochrzanił, co? – Mańka zmarszczyła brwi przyglądając się jej. Zastanawiała się
skąd mogła ją kojarzyć ale niestety nie mogła sobie nic przypomnieć. – Nie
pamiętasz? – zaśmiała się. – Ola – wyciągnęła do niej rękę, szatynka ścisnęła
ją lekko.
- Mańka
– przedstawiła się. – Co mam pamiętać?
-
Zawiozłam was do domu po imprezie w klubie. Zarzygałaś mi samochód –
odpowiedziała. Gdy tylko to powiedziała, Mańka przypomniała sobie jak brat ją
opieprzał i wspominał coś o wysprzątaniu samochodu.
- A, tak
pamiętam – odpowiedziała. – Bartek mówił, że mam ci posprzątać samochód –
uśmiechnęła się lekko. Dziewczyna wyglądała na sympatyczną.
- W
takim razie musisz poczekać na swoją kolej – znów się zaśmiała. – Ok. Bartek
coś wspominał, że nie zdążyłaś wydrukować cv ale to przy okazji podrzucisz. To
moja kawiarenka – wskazała ręką na kawiarnię/księgarnię Mańka sama już nie
wiedziała co o tym myśleć. Róg i połowa prawej strony ściany zajmował barek
gdzie można było kupić sobie kawę, herbatę lub kakao oraz ciasta natomiast
resztę ścian zajmowały wielkie regały po brzegi wypełnione książkami. – Można
tu przyjść, wypić kawę i poczytać lub kupić książki. Fajnie, nie? Mój pomysł! Dopiero
zaczynamy ale już mamy spory ruch, a że jest nas na razie trójka będziesz miała
co robić. Pracujemy od ósmej do osiemnastej. Wiem, długo ale jak znajdziemy
jeszcze parę osób to będziesz pracować na dwie zmiany. Noo to chodź, pokażę ci
zaplecze – powiedziała obracając się na pięcie.
Na końcu
kawiarenki po lewej stronie tuż za regałem znajdowały się drzwi. Mańka
dowiedziała się że korytarzyk po prawo prowadzi do toalet a po lewo do kuchni
gdzie pieką ciasta, bułki i babeczki.
- To
jest Edmund! – Przedstawiła trzydziestoletniego mężczyznę Mańce. Był wysoki,
ale nie tak jak jej brat, dobrze zbudowany i łysy.
- Cześć!
Edmund – powiedział wyciągając rękę do szatynki.
- Mańka
– odpowiedziała ściskając jego dłoń. – Rodzice musieli cię bardzo kochać skoro
masz takie imię – zażartowała sobie.
- Tak
naprawdę mam na imię Edek ale Edmund brzmi bardziej majestatycznie – zaśmiał
się. Mańka uśmiechnęła się lekko.
- No, a
tutaj możesz wyjść się przewietrzyć – wtrąciła się blondynka otwierając brązowe
drzwi po drugiej stronie kuchni. Mańka podeszła do niej i wyszła na zewnątrz.
Był to mały betonowy plac, wszędzie były porozstawiane doniczki, w których
pewnie na wiosnę rozkwitną kwiaty, po lewo stała drewniana ławka, a obok
betonowa fontanna gdzie aktualnie wróble brały kąpiel.
- Ok.
Chyba się połapię – odpowiedziała szatynka zwracając się do Oli.
- No to
idź do pani Basi i przy okazji możesz pokroić tam to ciasto – blondynka
wcisnęła jej do ręki wielką blachę ciasta. Mańka spojrzała na nią ale ta już
podeszła do piekarza i zaczęła z nim o czymś rozmawiać. Dziewczyna wyszła z
kuchni i poszła do barku gdzie urzędowała staruszka. Odstawiła blachę na ladę i
sięgnęła po nóż, sama nie wiedziała czy ma pokroić wszystko czy tylko parę
kawałków i położyć je do tego stojaka z pokrywą czy zostawić i czekać, aż ktoś
poprosi o kawałek.
- A pani
co się tak gapi? – spytała Mańka dostrzegając, że od jakiegoś czasu pani Basia
się jej bacznie przygląda.
- Nic
dziecko, zastanawiam się tylko czy ktoś ci podbił oko czy sama się krzywdzisz
tak się malując – odpowiedziała opierając się jedną ręką o blat. Mańkę zatkało
na moment ale chwilę potem coś się w niej zagotowało i już miała coś
odpowiedzieć starszej pani kiedy ta znów się odezwała – Dlaczego tak się
krzywdzisz? Chłopcom wcale się to nie podoba – uśmiechnęła się do niej
serdecznie.
- Nie
pani zasrany interes – warknęła i zaczęła się rozglądać za swoją torebką. Po
kilku sekundach zdała sobie sprawę, że wcale jej nie zdejmowała więc tylko
ścisnęła ją mocno i wyszła z kawiarenki. Kiedy znalazła się już świeżym
powietrzu od razu zdała sobie sprawę jak cicho było tam w środku podczas gdy tu
co chwilę przejeżdżał jakiś samochód, taksówka lub autobus. Została popchnięta
przez parę osób, które gdzieś się śpieszyły ale nie zwracała na to uwagi
szukając w torbie paczki papierosów.
Kiedy
zegar wybił godzinę osiemnastą, Mańka od razu skierowała się do kuchni gdzie
zostawiła brudne talerzyki, które od razu zaczęła pakować do zmywarki. Zdjęła
swój roboczy fartuszek, który kompletnie się jej nie podobał, i odwiesiła go na
miejsce. Wróciła na salę i upewniwszy się że może już iść, zabrała swoje rzeczy
i czym prędzej wyszła z kawiarenki. Rzeszowskie ulice tętniły cały czas swoim
życiem, Mańka szczelniej owinęła się grubym szalem i ruszyła przed siebie
prosto do najbliższego sklepu gdzie miała zrobić zakupy. Niestety nigdzie nie
widziała, żadnego spożywczaka czy chociażby głupiej biedronki, których przecież
w Polsce jest pełno, więc zaczęła grzebać w torebce w poszukiwaniu papierosów.
Była na siebie wściekła bo zawsze rzuci je byle jak i potem nie może znaleźć,
przystanęła i wtedy też ktoś ją popchnął. Szatynka momentalnie podniosła głowę
w momencie kiedy ktoś zaczął ją przepraszać.
-
Mańka?! – Spytał zaskoczony, mężczyzna rozpoznając dziewczynę. Maria szerzej
otworzyła oczy nie mogąc uwierzyć w to że akurat Jego musiała spotkać.
- Rafał.
Cześć – odpowiedziała i nastawiła policzek widząc, że brunet nachyla się żeby
ją powitać. Kiedy jego usta zetknęły się z jej policzkiem poczuła lekkie
ukucie. Szatynce zawsze podobał się ten trzy dniowy zarost.
- No
proszę kogo my tu mamy! – Powiedział uśmiechając się. – Dzwoniłem do ciebie ale
nie odbierałaś, obraziłaś się?
- Coś
się stało z kartą, musiałam oddać telefon ale dzisiaj już go odbieram –
odpowiedziała Mańka. Nie była zachwycona, że Rafał próbował się z nią
kontaktować.
-
Stęskniłem się za tobą, wiesz? – Spytał ciszej zbliżając się do niej. – Mateusz
bardzo się ucieszy na wieść o wieczorze spędzonym w tam miłym towarzystwie. –
Brunet położył swoją rękę na jej plecach i przyciągnął do siebie. Mańka
zauważyła, że mężczyzna niebezpiecznie zbliża swoją twarz więc szybko
wyswobodziła się z jego objęcia i poprawiła zsuwającą się torebkę.
-
Skończyłam z tym – powiedziała patrząc hardo na bruneta. Rafał zmrużył oczy
bacznie się jej przyglądając i szukając oznak tego, że mogłaby sobie po prostu
żartować ale twarz dziewczyny nie wyrażała żadnych emocji.
-
Skarbie, dziwka zawsze pozostanie dziwką – zaśmiał się szyderczo ponownie się
do niej przysuwając. – Co, znalazłaś sobie chłopaczka? Chcesz, żebym mu
opowiedział o tobie parę ciekawych historii? – Spytał patrząc dziewczynie w
oczy. Mańka się trochę przeraziła, jedyną osobą z jej najbliższego otoczenia,
która o niczym nie wie jest Bartek. Doskonale wiedziała, że matka powiedziała
mu tylko pół prawdy dlaczego Adam wywalił ją z domu i nie chciała, żeby szatyn
dowiedział się reszty. – Przemyślałaś sprawę? Jestem w Rzeszowie do końca
tygodnia, masz mój numer. – Powiedział i pocałował ją w policzek na odchodne.
Dziewczyna jeszcze długo stała w miejscu zanim trochę ochłonęła i wróciła do
domu kompletnie zapominając o zrobieniu zakupów.
****
Po dość długiej przerwie, dodaję.
Przed te dwa miesiące kompletnie nie miałam weny i nic nie napisałam ale ostatnio mam ochotę pisać i mam nadzieję, że wrócę na dobre.
Mam nadzieję, że ktoś czekał na cokolwiek :)
Pozdrawiam!